5 kosmetyków za 5 zł

Kontynuujemy cykl " 5 za 5" , w którym pokazuję Wam piątkę kosmetyków, które kupiłam w cenie do 5 zł, niektóre kosztowały tyle z powodu promocji, a dla niektórych taka cena jest ceną regularną. Układam je wg subiektywnie stworzonego rankingu-od najlepszych do najgorszych. Dzisiaj pora na kolejny ranking.

1 miejsce dzisiaj zajmuje płyn do higieny intymnej Facelle-płyn ma właściwie konsystencję żelu i świetnie sprawdza się w swojej głównej roli-przyjemnie myje, odświeża i nie podrażnia okolic intymnych. Dodatkowy plus za to, że nadaje się również do mycia włosów (nie za często, bo zawiera kwaśne pH) i podobno też do mycia twarzy. W promocji do kupienia za 3,49 zł
2 miejsce dla peelingu do stóp z BeBeauty, dostępnego w Biedronce w zawrotnej cenie 2,99 zł. Na moje potrzeby jest wystarczający-wygładza, zmiękcza stopy, zmniejsza szorstkość. Na spektakularne zrogowacenia niestety nie zadziała, ale za tę cenę jest naprawdę dobry. Więcej o nim tutaj.
3 miejsce lakier Wibo Summer Extreme Nails nr 525. Lakier, którego używałam latem najczęściej. Ma piękny, różowy kolor-coś pomiędzy neonem a pastelami. Wprawdzie trwałość nie jest jego najmocniejszą stroną, ale równoważą to świetne kolory całej serii i cena. Ja kupiłam za mniej niż 4 zł podczas promocji na lakiery do paznokci w Rossmannie. Na paznokciach wygląda tak. 
4 miejsce szampon Babydream-dla jednych do hit dla innych wręcz przeciwnie. Ja skłaniałabym się do tych drugich. Szampon niby myje włosy, zmywa oleje, ale pozostawia je splątane, a  na dłuższą metę wysuszył mi długość. Dodatkowo niezbyt przyjemnie pachnie. Całe szczęście, że mój syn na niego nie narzekał. Kosztuje w promocji 4,99 zł, oczywiście do kupienia tylko w Rossmannie. Teraz ma wyjść jego jakaś nowa wersja-może będzie lepsza.
5 miejsce-masło winogronowe do ciała marki Bielenda-lubię wszystko co duże, tanie i dobre. Ten produkt jest tylko tani-zapłaciłam 3,99 zł za 100 ml. To co mnie do niego zniechęciło to do połowy puste opakowanie zaraz po otwarciu, bardzo słaba wydajność (znika w szybkim tempie) i parafina w składzie, która tylko daje złudzenie nawilżenia, a rano i tak budzimy się z suchą skórą. Szersza recenzja tutaj.

Jakie są Wasze bestsellery za 5 zł? A może macie o wyżej wymienionych produktach inne zdanie?

Alterra Olejek do twarzy Granat BIO

Lubicie używać olejków w swojej pielęgnacji? Mam nadzieję, że tak bo dzisiaj kilka(set) słów o olejku do twarzy Alterra Granat BIO. Do tej pory z Alterry używałam jedynie kosmetyków do włosów ( i olejków pierwotnie przeznaczonych do masażu-też na włosy), więc ostrożnie i bez wielkich nadzieji podeszłam do tego maleństwa. Czy słusznie?
Za 30 ml olejku zapłaciłam niecałe 8,50 (był w promocji, normalnie kosztuje około 2 zł drożej). Znajduje się on w plastikowej buteleczce z dozownikiem i zapakowany jest w maleńkie kartonowe pudełeczko. Sama butelka nie ma nakrętki, ale jak się okazuje nie przeszkadza to w użytkowaniu-przekręca się dozownik w jedną stronę i można wycisnąć kroplę, przekręca się w drugą i buteleczka jest zamknięta. Ilość z jednej pompki wystarczy na olejowanie twarzy.
Dopiero przy tym produkcie doceniłam obecność pompki. Wszystkie moje olejki miały spory otwór, więc przy używaniu cała butelka i kilka rzeczy dookoła były utłuszczonych i oblepionych. Nie znoszę tego. W tym olejku aplikacja i używanie jest higieniczne.
Otwierając go po raz pierwszy, wiedziałam, że ten zapach już znam-pachnie identycznie jak maska i odżywka z granatem i aloesem Alterry.
W składzie znajdziemy m.in. olej z ziaren soji,  olejek z ziaren granatu, olejek z nasion migdałowca i olej z nasion słonecznika, a więc jest całkiem przyzwoicie i w miarę krótko.
Działanie i moja opinia:
Olejek stosowałam głównie na twarz (tak jak zaleca producent). Raz zdarzyło mi się go użyć na paznokcie i dodać do maski na włosy, ale o działaniu w tym względzie się nie mogę wypowiedzieć (wiem jedno-na pewno nie zaszkodził). Myślę, że też mógłby się sprawdzić do olejowania włosów, ale szkoda mi tego maluszka na moje długie włosy. Ewentualnie można by go wcierać odrobinę na mokre włosy już po umyciu.
Wchłania się dosyć szybko i nie świecę się po tym jak latarnia, ale wyjść do ludzi też nie można.
Olejek nie zapycha porów mimo stosowania go codziennie na potrzeby rzetelnej recenzji:) chociaż ostatnio robię sobie przerwy i stosuję go na zmianę wieczorem z kremem. Gdy użyję go na noc na zwilżoną cerę, rano skóra jest nawilżona, gładka, odżywiona i dopieszczona.
Podsumowując:
Jestem z niego bardzo zadowolona i to aż do tego stopnia że nawet zasługuje na miano mojego ulubieńca ostatnich tygodni.
Jest to bardzo uniwersalny i wydajny olejek. Zaskoczył mnie swoją wydajnością i działaniem. Myślę, że jak skończę to opakowanie to kupię następne i wtedy wykorzystam go bardziej do innych celów.

Znacie? A może polecacie jakieś inne olejki do twarzy?

Co kupię w Biedronce? Gazetka kosmetyczna "Odkryj w sobie piękno" cz.1

Witajcie,
Wczoraj pokazywałam Wam nowe promocje w Rossmannie, a dzisiaj zapraszam na obejrzenie produktów, które zaciekawiły mnie w najnowszej gazetce Biedronki. Nie ma tego dużo, ale jak zwykle są to rzeczy same najpotrzebniejsze:) Produkty te będzie można kupić już od jutra. 
Całą gazetkę możecie zobaczyć tutaj.
Ja już czekam na część 2, bo widziałam, że będzie w niej płyn micelarny Garnier, mam nadzieję, że w jakiejś atrakcyjnej cenie.
Upatrzyłyście coś dla siebie?

Nowa promocja w Rossmannie, czyli co tam w Skarbie?

Czy jest ktoś kto jeszcze pamięta, że miałam sobie zrobić post od zakupów kosmetycznych? Bo ja już o tym całkiem zapomniałam. Zaczęło się od tego, że kupiłam maskę NaturVital, która kosztowała 7 zł mniej niż normalnie, od czwartku będzie obowiązywała nowa kosmetyczna oferta w Biedronce, na dodatek jeszcze Rossmann wypuścił nowy nr magazynu Skarb, w którym zainteresowało mnie kilka rzeczy. Promocja będzie obowiązywać od 29 sierpnia.
Mam ochotę na kosmetyki Tołpy-słyszałam o nich wiele dobrego, ale jeszcze nigdy się nie przekonałam o działaniu na własnej skórze.

Kończy mi się podkład. W promocji jest ten z Astor za 15 zł. Nie znam. Warto wypróbować?

Kolejna ciekawa oferta to kremy Kolastyny za mniej niż 14 zł. Krem też mi się kończy.
Na półkach pojawiło się też sporo nowości m.in.:


A niedługo mają się pojawić kolejne produkty.
Zainteresowała mnie ta nowa seria Isany, która się wydaje być przeznaczona do moich włosów.
I nowa wersja szamponu Babydream.
To tylko część promocji, całość możecie zobaczyć tutaj. Zainteresowało Was coś? Pobiegniecie 29-go do Rossmanna?

Niedziela dla włosów/Prosta mgiełka nawilżająca

Kolejnego dnia (czyli wczoraj) jaki przypadł na wzmożoną pielęgnację włosów trochę pokombinowałam. Przez kilka dni wcześniej zastanawiałam się nad bazą, którą mogłabym stosować pod olej (bo jak wiadomo olej zatrzymuje nawilżenie we włosach, a dostarczać je musimy w inny sposób) i której przygotowanie nie zajęłoby mi dużo czasu. Robiłam już kiedyś taką z siemienia lnianego i aloesu, ale gotowanie ziarenek siemienia i skraplanie soku z liści aloesu to nie jest opcja na leniwy dzień. Przypomniała mi się płukanka nagietkowa, która miała podobne działanie. Kupiłam więc nagietek w saszetkach i sięgnęłam po glicerynę. Z tych dwóch składników powstała prosta mgiełka nawilżająca.
 Przygotowałam ją następująco:
  • saszetkę nagietka zalałam około 200 ml wrzątku i przykryłam
  • gdy wywar wystygł przelałam go do buteleczki z atomizerem (ja mam taką różową po jakimś sprayu termoochronnym z Avonu)
  • dodałam 10 kropli gliceryny
  • potrząsnęłam buteleczką
Taką mgiełką spryskałam bardzo obficie suche włosy (w buteleczce została ilość na jeszcze jedno użycie) i zawinęłam w kok. Po około 30 minutach dołożyłam na nie oliwkę Babydream i znowu związałam na około 1h. Gdy ten czas minął, dołożyłam maskę Romantic, która miała za zadanie zemulgować olej. Maskę trzymałam na włosach około 20 minut. Potem umyłam włosy kremowym żelem Babydream i na mokre nałożyłam Joannę b/s z miodem i cytryną i dwie kropelki olejku orientalnego Marion. 
Rozczesałam i zostawiłam włosy w spokoju do wyschnięcia, co trwało około 4h. Po wyschnięciu wyglądały tak:
Niby były miękkie, nawilżone i lekkie, ale jednak trochę spuszone i dół się lekko postrączkował. Chyba jednak nie lubią się za bardzo z Joanną. Bałam się, że następnego dnia będą obciążone, ale o dziwo dzisiaj wyglądają jeszcze lepiej niż wczoraj i wydają się bardziej świeże.

Myślę, że będę tą mgiełkę stosować przed każdym olejowaniem i zobaczę czy da to lepsze efekty niż samo nakładanie olejku. Gdy będzie mi się bardziej chciało-dodam jeszcze kilka kropli soku wyciśniętego z aloesu, bo tylko stoi i kurzy się ten kwiatek na klatce schodowej.

A jak Wasza niedziela? Lubicie DIY czy stawiacie na gotowe kosmetyki w pielęgnacji włosów?

Wyprzedażowe łupy z Top Secret, czyli jak zaoszczędziłam ponad 330 zł

Witajcie,
Dzisiaj post o moich zakupach ubraniowych. Lubię robić zakupy on-line o czym już pisałam-mam wtedy czas na długie zastanowienie się czy naprawdę daną rzecz potrzebuję, nie czuję na sobie wzroku ekspedientki i nie słyszę jej uporczywych pytań w stylu "Może w czymś pomóc?". Nienawidzę tego i najczęściej po takim pytaniu szybko opuszczam sklep, nic nie kupując.
Zakupy, które dzisiaj Wam pokażę pochodzą ze sklepu internetowego Top Secret. Raz weszłam na ich stronę i potem na każdej innej, którą czytałam-pojawiała się ich reklama. No i uległam.
Wszystkie rzeczy pochodzą z wyprzedaży, na dodatek kupiłam je jeszcze w dzień kiedy dodawano rabat 20% przy zamówieniu za ponad 175 zł. Nie płaciłam za dostawę.
Oto co kupiłam:
Czarna basicowa sukienka, której brakowało w mojej szafie.
Cena początkowa 79,99 zł-zapłaciłam 39,99 zł.
Biały sweter a'la nietoperz.
Cena początkowa 99,99 zł-zapłaciłam 31,99 zł.
Granatowa sukienka z paskiem.
Cena początkowa 149,99 zł-zapłaciłam 39,99 zł.
Kremowy T-shirt z francuskim napisem.
Cena początkowa 29,99 zł-zapłaciłam 15,99 zł.
Szara torebka, którą można nosić i w ręce i na ramieniu (posiada długi pasek)
Cena początkowa 119,99 zł-zapłaciłam 31,99 zł.

Naszyjnik, niby złoty.
Cena początkowa 24,99 zł-zapłaciłam 7,99 zł.

Zapłaciłam 167,94 zł za rzeczy, które początkowo kosztowały w sumie 504,94 zł, czyli zaoszczędziłam 337 zł. Takie zakupy to ja lubię:)
Starałam się wybierać uniwersalne rzeczy w podstawowych kolorach i takich, których brakuje w mojej szafie. Jestem bardzo zadowolona z zakupów.

Spodobało Wam się coś? Poszalałyście na wyprzedażach?

p.s. Przepraszam, że niektóre rzeczy są takie pogniecione.

Znowu zapuszczam włosy/ Kolejna akcja blogowa

Witajcie!
Jak po tytule można się domyślać postanowiłam dołączyć do kolejnej akcji dotyczącej zapuszczania włosów. Pod koniec czerwca zakończyła się poprzednia i nie chwaląc się całkiem nieźle mi poszło:) Tj. nie wiem jak w centymetrach konkretnie, ale przyrost był znaczny. Dowody tutaj.
Na początku sierpnia podcięłam trochę końce, więc znowu mogę zapuszczać. Akcja będzie trwała od 20.08.2014 r. do 20.12.2014r. Tym razem organizatorką jest Eternity i u niej możecie przeczytać o szczegółach. (klik) 
Nie planuję używać żadnych wcierek ani innych polepszaczy na porost, bo nie mam do tego cierpliwości. Będę natomiast dalej łykać Priorin i robić wszystko aby włosy rosły zdrowe i długie.
W niedzielę postaram się zamieścić zdjęcie prezentujące ich obecną długość.

Przyłączycie się?

Bielenda, Fruit Bomb, Winogronowe masło do ciała

Czy jest ktoś kto jeszcze nie słyszał/czytał o masłach do ciała Bielendy, które były do kupienia w Biedronce około 2 miesiące temu? Jeśli ktoś taki się uchował, to zapraszam się do zapoznania z moją opinią dotyczącą wersji winogronowej.
Masełka były do dostania za cenę 5,99 za 100 ml, a jakieś 2 tygodnie później przeceniono je na 3,99 zł i wtedy właśnie je kupiłam.
Gdy otworzyłam opakowanie-przecierałam oczy ze zdumienia, bo pudełeczko w połowie było puste.
Czytałam na innym blogu, że nie tylko mi się trafił taki felerny egzemplarz.
Z tej serii miałam też arbuzowy peeling kupiony za 5,99 zł i jego zawartość wypełniała całe opakowanie, więc możliwe, że oszukiwano tylko na sztukach przecenionych. Ktoś coś wie na ten temat? Ilość masła zaraz po otwarciu była taka jak na zdjęciu poniżej.
Producent obiecuje:
 Skład, w którym na piątym miejscu widnieje parafina.
Konsystencja masła jest lekka, kremowa i puszysta. Ma przyjemny owocowy zapach, który nijak nie kojarzy mi się z tytułowym winogronem. Zabarwienie lekko fioletowo-niebieskie.
Moja opinia:
Muszę przyznać, że to wybrakowane opakowanie nastawiło mnie negatywnie do produktu. Nie lubię być oszukiwana tzn. do niespełniania obietnic producentów się trochę przyzwyczaiłam i patrzę na nie z przymrużeniem oka, ale oszukiwać aż o jakieś 50 ml to przesada.
Nie mniej jednak masełko łatwo i przyjemnie się nakłada. Skóra jest przyjemnie pachnąca, gładka, elastyczna i miękka. Wydaje się nawilżona, ale tylko się wydaje, bo taki złudny efekt daje wspomniana parafina. Gdy masło już całkowicie się wchłonie albo zetrze ze skóry-po nawilżeniu nie ma śladu. Smarując się nim na noc, rano moja skóra jest jakby przesuszona. Plus za owocowy i przyjemny zapach i za opakowanie, które pozwala wybrać resztki masełka.

Podsumowując:
Nie kupię ponownie, bo zostałam oszukana ilością produktu, jest mało wydajne (przy codziennym używaniu i wybrakowanej ilości starczy mi w sumie na jakieś 3 tygodnie), zawiera w składzie parafinę.

Używałyście tej albo innej wersji? Czy Wasze opakowania też były w połowie puste?

P.S. Od 28 sierpnia Biedronka znowu robi jakąś kosmetyczną promocję, która znowu będzie podzielona na 2 części:)

Odżywka Argan Professional z Biedronki/Niedziela dla wlosów

W dzisiejszym poście napiszę Wam co zrobiłam w ramach swojej prywatnej "niedzieli dla włosów", a w drugiej części będzie recenzja odżywki Argan Professional do włosów suchych i zniszczonych, która w niedzieli miała swój udział.

  • najpierw nałożyłam oliwkę Babydream na zwilżone włosy na około 3h
  • po tym czasie dołożyłam maskę Romantic do włosów suchych i zniszczonych, która nie daje się zdenkować i służy mi do emulgowania oleju
  • umyłam włosy kremowym żelem do mycia Babydream
  • na około 5 minut nałożyłam odżywkę
  • spłukałam i pozostawiłam do wyschnięcia
Włosy po takim zabiegu są mięsiste, wygładzone i błyszczące.
Odżywką, którą użyłam jest Argan Professional do włosów suchych, dostępna jakiś czas temu w Biedronce za 9,99 zl. Znajduje się ona w dużej, bo 400-mililitrowej butli wykonanej z dosyć twardego plastiku.
Konsystencja odżywki jest budyniowa, dosyć gęsta. Ma kolor żółto-brązowy. Ja potrzebuję dwie solidne porcje na pokrycie włosów od ucha, chociaż zazwyczaj jedna wystarcza.
Zapach jest specyficzny-nigdy się wcześniej z takim nie spotkałam przy kosmetykach do włosow. Przypomina mi męskie perfumy, jest dosyć ciężki, orientalny, wyczuwalny na włosach do kilku godzin po wyschnięciu.
Skład (napisany z błędem już w pierwszym słowie):


Moja opinia:
Oczywiście skusił mnie tytułowy olejek arganowy.
Ale co z tego, że zawiera olej arganowy dosyć wysoko w składzie, skoro poprzedza go parafina (Mineral Oil), a niedaleko za nim mamy wysuszający Alcohol Denat? Nigdy chyba nie zrozumiem jaki jest sens dodawania wysuszającego składnika do nawilżającego kosmetyku, którym ta odżywka ma być.
Co do działania:
  • jeśli chodzi o jednorazowe działanie to efekty są naprawdę świetne-włosy są zdyscyplinowane, błyszczące i wygładzone. Moje fale po tej odżywce są mięsiste, miękkie i pełne objętości (czyli tak jak obiecuje producent).
  • z długofalowym działaniem jest gorzej-stosowana kilka razy pod rząd może obciążyć włosy. Po jej użyciu mam wrażenie, że nie ma co nakładać oleju przed kolejnym myciem, bo nic nie wniknie do wnętrza-tak są oblepione parafiną. Ratuje nas jedynie użycie jakiegoś mocniejszego szamponu i oczyszczenie.
Podsumowując:
Nie kupiłabym jej ponownie, gdybym wiedziała, że jest w niej Denat. Czytałam skład w sklepie, szukając właśnie go, ale nie zauważyłam-a jest jak byk w samym środku (coś mi się musiało wtedy rzucić na oczy). Na parafinę z kolei w ogóle nie zwróciłam uwagi.
Zużyję tą odżywkę za jakieś pól roku i więcej do niej nie wrócę.

Skusiło Was to "cudo"? Zwracacie uwagę na parafinę w składzie kosmetyku?

Ostatnie zakupy kosmetyczne/ Początek akcji niekupowania

Ostatni post zakupowy pojawił się niecały miesiąc temu, a ja znowu zrobiłam mniej lub bardziej planowane zakupy i dzisiaj chciałabym je Wam pokazać. Mam w tym swój większy cel, ale o tym pod koniec.
W Biedronce skusiłam się po raz pierwszy na chusteczki do higieny intymnej. Moje ulubione Facelle nie były na promocji i kosztowały ponad 4 zł, uznałam więc, że to dobra pora na wypróbowanie nowości. Zapłaciłam za 20 szt. 2,99 zł.
Kupiłam też suplement na skórę, włosy i paznokcie z podróbką Tangle Teezer. Kusił mnie jak tylko się pojawił-wtedy za 14,99 zł, ale powstrzymałam się. I teraz jest mój za całe 10 zł.
Wśród porozrzucanych kosmetyków i resztek wypatrzyłam też peeling morelowy Soraya. Czytnik pokazał równe 3 zł, więc nie mogłam go nie wziąć.
Z kolei w Naturze wypatrywałam żelu do włosów bez alkoholu. Chciałam znaleźć żel mrożący Joanny, ale widocznie w moim mieście jest niedostępny. Zadowoliłam się więc tym za 6,99 zł. Kupiony z zamiarem stylizacji fal-może wreszcie się za to zabiorę.
Carmex miałam w tubce w wersji z zieloną herbatą i jaśminem-nie został moim ulubieńcem delikatnie mówiąc, ale postanowiłam mu dać kolejną szansę za 6,99 zł.
Ostatni produkt to peeling cukrowy Hean też za 6,99 zł. Pięknie pachnie cytrusami a ja potrzebowałam na szybko jakiegoś niedrogiego zdzieraka.
Na zakończenie zakupy z Rossmanna i tu jestem zła, bo zostałam po raz kolejny oszukana w tej drogerii. 
Dezodorant Fa Floral Protect wzięłam bo miał być w promocji za 5,99 zł. Jak się okazało zapłaciłam za niego 7,99 zł, o czym przekonałam się dopiero w domu, patrząc na rachunek.
Kolejna rzecz to suchy szampon Schauma. Na razie kończę Batiste, ale dobrze mieć taki wynalazek w łazience. Ten kosztował 7,99 zł.
Maseczka Lirene za 1,89 zł-kupiona raczej przypadkowo.
30 gumek do włosów za 4,99 zł. Mam tylko nadzieję, że ich nie zgubię, bo kupiłam sobie ostatnio takie opakowanie, tylko że w odcieniach brązu i do tej pory go szukam.

To tyle z moich zakupów. 
Ten post ukazuje się wcześniej niż planowałam, bo od 18 sierpnia do 30 września robię sobie post od zakupów kosmetycznych.
Brałam już udział w takiej akcji (trwała 40 dni) i poszło mi całkiem nieźle, więc postanowiłam spróbować jeszcze raz. Bo znowu mam tyle zapasów, że powoli przestaje mnie to śmieszyć, a zaczyna przerażać. Największy problem mam z włosowymi produktami-w kolejce czekają ze 3 odżywki, serum, szampony.
To tylko 44 dni, ale trochę boję się czy podołam. Wiem, że jak kupię jedną rzecz to zacznie ona lawinę nowych, niepotrzebnych zakupów, dlatego postaram się nie zaglądać do żadnej drogerii, aby nie kusić losu.

Trzymajcie za mnie kciuki. A może chcecie się przyłączyć?

Mój sposób na chlebek Dukana

Te z Was, które odchudzały się nieraz być może też były na diecie Dukana. Nie można na niej jeść pieczywa (oczywiście), ale można go zastąpić chlebkiem wykonanym wg ściśle określonego przepisu. Dla mnie ta dieta jest zbyt restrykcyjna i w dodatku niezdrowa, więc jedynie chlebek z tej diety postanowiłam zagarnąć do swojego jadłospisu, by jakoś robić sobie coś a' la kanapki. Robię go jednak trochę inaczej niż w przepisie.
Co potrzebujemy do zrobienia?
  • kostkę chudego twarogu
  • 14 łyżek otrębów owsianych
  • 7 łyżek otrębów pszennych
  • pół łyżeczki proszku do pieczenia
  • 1 łyżka oleju (dodanego do masy), ja używam z pestek winogron
  • 5 jajek
  • przyprawy(ja używam zazwyczaj tylko pieprzu cayenne, który podobno przyśpiesza metabolizm)
  • łyżka jogurtu naturalnego (jeśli masa wyjdzie zbyt gęsta)
Wykonanie:
Wg tradycyjnego przepisu wszystko mielimy mikserem i pieczemy w keksówce w piekarniku. Mój piekarnik jednak jest stary i ten chleb nigdy nie wyrastał.
Wpadłam więc na pomysł, aby zrobić z tej masy placuszki i smażę je na patelni (po kilka minut na każdą ze stron na baaaaardzo wolnym ogniu).
Taka porcja ciasta wystarcza mi na zrobienie około 9-10 placków, więc mam na kanapki na prawie tydzień.
Jedyny minus, że placuszki szybko pleśnieją (przez zawartość twarogu), więc trzeba pomrozić resztę.
Ja pakuję po 2 sztuki w woreczki foliowe, wyciągam na noc i mam następnego dnia 2 kromki na śniadanie.

Byłyście kiedyś na Dukanie? Zastępujecie czymś biały chleb?

Peeling kawowy skóry głowy

W tym tygodniu byłam u fryzjera. A wiadomo jak to u fryzjera jest-najpierw oblepiający szampon, potem silikonowa maska, a na moje słowa, że chciałabym zacząć stylizację fal-dostałam porcję pianki z alkoholem. Chociaż z efektu końcowego byłam zadowolona, to czułam, że moje włosy potrzebują mocnego oczyszczenia. Tym bardziej, że przez końcówkę lipca używałam ciągle szamponu z olejkami, aby go wreszcie skończyć i od podcięcia końcówek zacząć w końcu je właściwie pielęgnować.
Chciałam wypróbować peeling kawowy skalpu.
Jak to zrobiłam?
  • 2 łyżeczki kawy zalałam gorącą wodą, gdy się zaparzyła-wypiłam
  • fusy przełożyłam do miseczki
  • dolałam porcję oczyszczającego szamponu (w moim przypadku Barwa Czarna Rzepa)
  • obficie zmoczyłam włosy
  • mieszankę kawy i szamponu nakładałam na skórę głowy, starając się rozdzielać włosy i masować skalp
  • po około 3 minutach spłukałam głowę
  • umyłam włosy samym szamponem, zostawiając na nich pianę na około 2 minuty
  • po spłukaniu nałożyłam pod czepek maskę Biovax "Naturalne oleje"
Moje wrażenia:
  • zapach  kawy był dosyć mocny
  • wanna ubrudzona ziarenkami, ale do ogarnięcia
  • ziarenka wypłukiwały się razem z szamponem, reszta spłynęła z pianą
  • na suchych włosach nie została mi kawa
Gdy włosy wyschły naturalnie wyglądały tak:
  • Skóra głowy jest oczyszczona, odświeżona, chociaż trochę podrażniona i lekko mrowi. Włosy u nasady błyszczą i są wygładzone.
  • Włosy na długości są mięsiste,wygładzone, miękkie i błyszczące, ale to raczej zasługa maski, a nie peelingu
Podsumowując:
Nie wiem czy wrócę jeszcze do tego peelingu, bo więcej z nim zachodu niż przy cukrowym, chociaż efekty bardziej zauważalne. Dodatkowo denerwuje mnie to podrażnienie skalpu-nie wiem czy za mocno masowałam ziarenkami, czy jednak mój skalp nie jest tak odporny jak myślałam.

Robiłyście kiedyś peeling głowy? Używacie kawy w pielęgnacji?

Perfecta Spa- Domowy pedicure: wulkaniczny peeling + zmiękczająca maska-serum do stóp

Mamy lato, więc postów o pielęgnacji stóp nigdy za wiele. Dzisiaj pora na produkt od Perfecta Spa Domowy Pedicure. Znajduje się on w saszetce, która kosztuje około 3 złotych.
Składa się  z dwóch części: wulkanicznego peelingu i zmiękczającej maski.
Obie części mają po 6 ml.

Dnia, którego miałam ochotę na małe spa w swojej łazience zaraz po kąpieli zabrałam się za peeling stóp. Otworzenie saszetki jest niemożliwe bez nożyczek-niby są nacięcia, ale ja nijak nie mogłam jej dłońmi otworzyć. Gdy już mi się to udało przezornie nałożyłam odrobinę na każdą stopę i dopiero potem zaczęłam dokładać resztę, ale i tak ilość scrubu jest za mała (albo ja mam takie duże stopy). Peeling pachniał lekko cytrynowo, bardzo przyjemnie. Drobinki ma małe, ale podczas peelingowania naprawdę działają. Już po tym etapie skóra była wyraźnie zmiękczona i wygładzona.



Maska pachnie tak samo jak peeling, czyli bosko. Konsystencja jest lekka, trochę budyniowa. Nałożyłam ją (jak zaleca producent) na 15 minut, sporo się wchłonęło, a resztę wmasowałam. Nałożyłam skarpetki na około godzinę, bo nie chciałam zostawiać tłustych śladów na podłodze. Po tym czasie stopy były natłuszczone (parafina), wygładzone i miękkie, ale nie pięty-te miały dalej odstające skórki i zrogowacenia.

Podsumowując: Nie kupię ponownie z racji tego, że produktu jak na moje potrzeby jest za mało, szczególnie peelingu. Zakup takiej saszetki nie jest zbyt ekonomiczny, dodatkowo lepsze efekty otrzymuję po stosowaniu kremu z łojem jelenia, który starcza mi na kilkadziesiąt razy i jest tylko 2 złote droższy.
Znacie? Lubicie kosmetyki w saszetkach?

Lakier Wibo Summer Extreme Nails nr 525

Gdybym miała wymienić mój podstawowy kolor lakieru do paznokci to bez wahania wymieniłabym czerwony. Kojarzy mi się z elegancją i kobiecością.
Ten natomiast, o którym Wam chciałam dzisiaj napisać byłby gdzieś w pierwszej piątce-mowa o lakierze Wibo nr 525 z serii Summer Extreme Nails.

  • nowoczesny design oprawy
  • kolorowa edycja najatrakcyjniejszych kolorów!
  • wyjątkowe połączenie świeżego połysku i trwałości koloru

Kolekcja 19 kolorów pełnych letniej energii. Kolekcję wypełniają delikatne pastele, uzupełniające się z soczystymi, odważnymi barwami. Elegancka i nowoczesna buteleczka w połączeniu z gamą najmodniejszych i niestandardowych kolorów wpływa na unikatowość letniej edycji lakierów Extreme Nails. Lakier cechuje wysoka trwałość koloru i łatwa aplikacja na płytce paznokcia.
  • Kolor nr 525 to coś pomiędzy pastelowym a neonowym różem
  • Buteleczka jest prostokątna co wygląda nowocześnie i o ile jej kształt nie ma dla mnie większego znaczenia to prostokątna forma aplikatora nie jest najszczęśliwszym rozwiązaniem-nie trzyma się go zbyt wygodnie w dłoni
  • Pędzelek równo nakłada lakier, nie ma z nim żadnych problemów i nawet moja niewprawiona ręka potrafi pomalować nim paznokcie nie wychodząc za płytkę
  • Trzeba malować co najmniej dwa razy, aby paznokieć nie prześwitywał, a i trzecia warstwa by nie zaszkodziła
  • Schnie w miarę szybko, nie patrzę na zegarek jak maluję, ale gdy skończę nakładać lakier na paznokcie drugiej ręki-pierwsza już jest sucha i mogę nakładać kolejną warstwę
  • Trwałość to jego jedyna wada-czasami już drugiego dnia zaczynają pojawiać się odpryski, trzeciego już jest z nim słabo, a na czwarty dzień muszę go zmyć

Podsumowując: Chociaż jest różowy to bardzo go lubię:) Gdybym była większą lakieromaniaczką, kupiłabym więcej odcieni z tej serii, bo są idealne na lato. Sam lakier mógłby być bardziej trwały, ale jak tylko zaczyna się ścierać, to przynajmniej mam motywacje aby go zmyć i pomalować na nowo, tym samym wykorzystując swoje zapasy lakierów.

Macie jakiś lakier z tej serii? Jaki jest Wasz ulubiony kolor na paznokciach?

Photo mix

W dzisiejszym wpisie zobaczycie zbiór zdjęć z ostatniego miesiąca, może trochę dłużej.
Zapraszam.
Uwielbiam sukienki-szczególnie takie, które są luźne albo mają kieszenie. Pierwsza kupiona na przecenie w Sinsay za 39,99 zł, druga z Allegro.
Olej sezamowy-kupiony w Biedronce, oczywiście do olejowania włosów.
Zakupy z Lidla-książka za 11,99 zł i szampon z 30% zawartością aloesu. Nie mogłam się powstrzymać, chociaż spokojnie szamponów wystarczy mi do końca roku.
Gumki z Chińczyka-coś a la invisibobble. Do ludzi chyba w nich nie wyjdę, ale zamierzam używać do związywania włosów na noc-może wreszcie nie będę miała tych odgnieceń.
Pierwsza książka przeczytana od baaaaaaardzo długiego czasu.
Początek testów Priorin. 
Napój "spalający kalorie" z Biedronki.
Własnoręcznie zrobione kokosanki (to tak, żeby było co spalać).
Niby odchudzająca zielona kawa i chyba nawet działa:) Przynajmniej czuję się lżejsza, chociaż chyba tak nie wyglądam.
Zdjęcia zrobione podczas spacerów z synkiem.

To tyle.
Nie ma zdjęć typowo wakacyjnych, bo na razie lato spędzam w mieście i nie wiem czy gdziekolwiek uda mi się wyjechać.

A wy jak spędzacie te upalne dni? Czy tylko ja mam dosyć takiej pogody?
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...